Czy współczesna polska szkoła może funkcjonować bez ocen cyfrowych? Czy te cyferki są potrzebne? Jakie niosą korzyści, jakie robią szkody? Czy są przez prawo wymagane? Czy to jest w ogóle możliwe aby nauczyciel nie stawiał stopni?
Aby odpowiedzieć na te pytania, zajrzyjmy do aktów prawnych, które opisują zasady ocenia poziomu i postępów ucznia w zakresie wymagań określonych w odpowiedniej podstawie programowej. Warto odróżnić, że czymś innym jest sprawdzanie, a czymś innym ocenianie. To drugie dzieli się na ocenianie bieżące i klasyfikacyjne – roczne i końcowe. Właśnie ocenianie klasyfikacyjne czyli ocena na koniec roku szkolnego lub w klasie programowo najwyższej musi być ustalona w tradycyjnej sześciostopniowej skali i wyrażona cyfrą – słowem.
Ocenianie bieżące odbywa się w ramach ocenianie wewnątrzszkolnego i to ta konkretna placówka decyduje o tym czy i w jakiej formie będzie oceniać postępy uczniów. Nic tutaj prawodawca nie narzuca – ani skali, ani formy, ani także częstotliwości oceniania. Może być to ocenianie opisowe, punktowe, procentowe. Ale – jak wynika z obserwacji, zdecydowana większość szkół nie rezygnuje z cyferek, chociaż taki system oceniania ma swoje liczne ograniczenia: kolejne jedynki, które nic nie znaczą (poza stresem i zniechęceniem) i kolejne szóstki jako cel – zupełnie nie powiązany z rozwojem kompetencji a cel sam w sobie.
Jednak od pewnego czasu wśród pedagogów rośnie zainteresowanie alternatywnymi metodami oceniania kompetencji uczniów. Chodzi o takie metody, które skupiają się na wszechstronnym rozumieniu ucznia i podsumowywaniu jego osiągnięć na wielu płaszczyznach.
Przeciwnicy wystawiania ocen cząstkowych wyrażonych stopniem wskazują na negatywne skutki tradycyjnego oceniania uczniów. Są to między innymi:
- stres i presja wywołane lękiem przed niepowodzeniem, porównywaniem z innymi uczniami, niespełnieniem oczekiwań rodziców czy nauczycieli,
- uproszczone postrzeganie osiągnięć, skupione na aspektach ilościowych związanych z wiedzą przedmiotową, a pomijające rozwój kompetencji (np. społecznych, rozwiązywania problemów, kreatywności),
- skupienie na wynikach, a nie na procesie uczenia się.
Czy to proste – zmienić filozofię – nawet nie tyle oceniania ile filozofię myślenia o edukacji, służącej uczniom, pozwalającą „ogarniać” skomplikowaną, zmienną rzeczywistość?
Nie, nie jest proste: odejście od tradycyjnego modelu oceniania wymaga od nauczyciela odpowiedniego przygotowania. Jest wielopłaszczyznowym procesem tworzenia przyjaznego środowiska edukacyjnego. Skupia się na udzieleniu informacji uczniowi lub wydobyciu od ucznia informacji o tym, co już potrafi, a z czym ma trudność. Nauczyciel wskazuje, podpowiada uczniowi, nad czym powinien popracować, jakie umiejętności rozwinąć oraz – co najważniejsze – w jaki sposób ma to zrobić. Uczeń otrzymuje więc od nauczyciela wskazówki do dalszej pracy. Ocenianie w szkole bez ocen jest zatem informacją zwrotną związaną z procesem uczenia się. Ocena może być wyrażona ustnie lub pisemnie, w zależności od potrzeb.
Widać wyraźnie, że coraz więcej jest tych, którzy odrzucają wyścig szczurów, także tych, którym nie podoba się, że ktoś szkoły/ nauczycieli/ stale rankinguje, wciąż ocenia i rozlicza. Dlatego coraz więcej szkół – w ramach innowacji, eksperymentów, „na próbę” z jednego – kilku przedmiotów wprowadza własne zasady oceniania.
Ale jednocześnie odzywają się głosy – ze środowiska rodziców, którzy nie chcą takich zmian – to ich trzeba także pozyskać.
Jednak najważniejszy, pierwszy etap to pozyskanie świadomych, biorących aktywny udział w procesie oceniania nauczycieli, którzy powinni zobaczyć korzyści z braku ocen: uczynienie uczniów współodpowiedzialnymi za proces edukacji. Nie jest to takie łatwe. Ciągle w rozmowach szkoleniowych – przy okazji tego zagadnienia – to my nauczyciele budujemy problemy: nie będę pisać celów lekcji na tablicy, bo za długo trwa przepisywanie; to może wydrukować – ojej, tak na każdą lekcję… ile to czasu, ile papieru; a może wypisać na plakacie i umieścić w sali – i co, tak na każdej lekcji, co też pani wymyśla..; to może wyświetlić na ekranie? No tak, ale rzutnik mi potrzebny do prezentacji… W taki oto sposób niektórzy nauczyciele „załatwiają” problem szkoły bez ocen – nie jest to możliwe: oni nie będą się uczyć. Jak się okazuje trudności się piętrzą nawet na najprostszym, pierwszym podstawowym elemencie skutecznej lekcji – budowanie celów w języku uczniów. Potem „nacobezu” czy kryteria sukcesu i …informacja zwrotna – tworzące spójną całość.
Do szkoły bez stopni można dojść małymi krokami, zmieniając filozofię edukacyjnej relacji – nauczyciel – uczniowie. Zmieniając myślenie o tym, czym powinna być współczesna edukacja; gdzie i jakie miejsce ma w niej nauczyciel.
Na koniec jako podsumowanie przytoczmy anonimową sentencje: ten, kto nie chce znajdzie powód; ten kto chce znajdzie sposób.