Sama nazwa Mikołajki to spopularyzowana (by nie napisać konsumpcyjna, marketingowa) nazwa dnia Świętego Mikołaja obchodzonego 6 grudnia. Jest tradycją znaną w religiach katolickich i prawosławnych. To święto zawdzięczamy biskupowi Miry, który żył prawdopodobnie na przełomie III i IV wieku i wsławił się dobrym uczynkami oraz rozdaniem całego majątku dla potrzebujących.
Już w X wieku w Mikołajki wystawiano dramaty liturgiczne dla dzieci, opowiadające historię świętego, które w późnym średniowieczu stały się niezwykle popularne w całej Europie. Część badaczy sądzi, że zwyczaj wręczania prezentów związany był początkowo z tymi przedstawieniami. Inni wskazują na XII-wieczne przekazy ze środkowej Francji, które informują, że w wigilię święta Mikołaja zakonnice roznosiły prezenty dla dzieci z biednych rodzin i zostawiały je wieczorem pod drzwiami.
W Polce święto obchodzono od średniowiecza, a dniem wolnym od pracy było do 1969 roku i pomimo utraty tego przywileju dla dorosłych, jest to ulubiony dzień w roku dla dzieci – szczególnie najmłodszych. Chociaż nie ma się co oszukiwać, wszyscy lubimy w tym dniu szczególnie otrzymywać drobne upominki, słodkości.
Pod koniec XIX wieku święty Mikołaj obdarowujący dzieci prezentami, stał się baśniową postacią, która gdzieś w dalekiej Laponii przygotowuje się cały rok, do tego wyjątkowego dnia. Po czym w wielkim worku, z wykorzystaniem sań zaprzężonych w renifery trafia do wszystkich dzieci. A to zadanie rodziców, którzy najmłodszym pociechom podrzucają drobne podarki, małe zabawki i słodkie co-nieco. W przedszkolach czy szkole w zamian za zaśpiewaną piosenkę czy wierszyk, również można otrzymać słodki drobiazg od Mikołaja.
Czy to tradycja, którą warto pielęgnować w dzisiejszym świecie? W świecie poważnych problemów i wyzwań: tuż obok naszych granic mamy wojnę, głód; mamy problemy z globalnym ocieplaniem, zatruciem środowiska, społecznym zachwianiem zdrowia psychicznego w związku z pandemią i dziesiątki innych.
Czy warto przygotowywać te drobne niespodzianki, wydawać pieniądze na drobiazgi i „głupotki”? Pakować starannie kilka czekoladek czy z zaangażowaniem rysować kartkę z życzeniami?
Och, warto! Ba, nawet należy! Należy pielęgnować, to co powoduje uśmiech na twarzach dzieci, radość w ich oczach, zachwyt w głosie! To, co powoduje uczucie wspólnotowości, przynależności do rodziny, grupy przyjaciół czy znajomych. Nie wiem, kto się w takiej sytuacji bardziej raduje – obdarowany czy obdarowujący? Może nad tym, aby radość była po obu stronach warto pracować od najmłodszych lat?
To też dzień, w którym warto podsunąć dzieciom pomysły na obdarowanie tych, którzy z różnych przyczyn są samotni, opuszczeni i nie mogą liczyć na żaden drobiazg w mikołajkowym prezencie. To ludzie chorzy, w szpitalach, domach pomocy społecznej, w schroniskach dla bezdomnych – warto rozejrzeć się wokół.
Ale to nie tyko dzień radości u dzieci – u dorosłych, w codziennej gonitwie spraw i spraweczek taki Dzień Mikołajkowy może również sprawić cudowne uczucie, że ktoś o nas pamięta, że jesteśmy dla kogoś ważni. To nie ten drobiazg się liczy – liczy się czyjaś życzliwość, pamięć, uwaga czy serdeczność. Liczy się poświęcony czas na poszukiwanie, zapakowanie, spotkanie…
Tak mało mamy tego bezcennego dobra, jakim jest czas… na zatrzymanie się, na refleksje, na autentyczne spotkanie z bliskimi. Ale ta okazja sama do nas przychodzi. Bo to już za kilka dni…Mikołajki!