Wrzesień za nami i jak bumerang powraca temat prac domowych jako ważny i poważny problem. A w zasadzie dość popularne określenie, funkcjonujące i nagłośnione w ubiegłym roku o „braku prac domowych”.
Hasło powraca w rozmowach nauczycieli ale także w kręgach rodzicielskich, zarówno prywatnie, jak i na różnych grupach internetowych. I tu – w zależności w którą stronę pochylimy ucho, mowa o tym, że „zadawać nie wolno nic”, „można coś tam zadawać” lub „dlaczego ci nauczyciele nie zadają – moje dziecko w domu się kompletnie nie uczy…” albo „przecież nie wolno dziecku dawać pracy do domu, co on/ ona sobie myśli. Pojdę na skargę do…dyrektora, kuratorium.” Wydaje się, że rodzice naszych uczniów podzieli się na zwolenników – zadawać (niech pracują!) i absolutnie nie zadawać, bo to pogwałcenie prawa.
Gdzie leży prawda? Jak to zwykle bywa – pośrodku. Ustawodawca bowiem podzielił szkołę podstawowa (tylko tego typu szkół dotyczy zmienione rozporządzenie) na dwa etapy i inaczej określił zakres zadań: nauczyciele w klasach młodszych mogą zadawać i oceniać prace rozwijające motorykę małą. Nie będziemy tu rozważać braku terminów prawnych w tym zakresie. Skupmy się na tym czym jest owa motoryka mała i czemu jej rozwój jest taki ważny. No i ostateczne, co w końcu mieści się w określeniu „praca domowa, która rozwija motorykę mała” czyli co wolno nauczycielowi.
Motoryka mała obejmuje ruchy o niewielkim zakresie i dotyczy głównie ruchów dłoni i palców. Ruchy te nie wymagają angażowania całego ciała, potrzebują jednak do tego koncentracji i skupienia w trakcie wykonywania czynności. Jest częścią, elementem składowym motoryki dużej czyli całego ciała, której nabywanie jest procesem, obejmującym całe życie. Jak odkryto już w XX wieku, motoryka mała bezpośrednio przekłada się na rozwój mowy – obie funkcjonalności znajdują w naszym mózgu blisko siebie i zlokalizowane są w lewej półkuli.
Zaglądając do przypadkowego podręcznika dydaktyki czy psychologii rozwojowej dziecka, znajdziemy listę czynności, która zawiera przykładowe ćwiczenia rozwoju motoryki małej. Oto ona:
- rysowanie,
- kolorowanie,
- wycinanie,
- wydzieranki,
- zabawy z kalką,
- zabawy rytmiczne i wystukiwanie rytmu palcami,
- robienie różnych elementów (kulki, paski, figurki) materiałów technicznych – papier, bibuła, plastelina, masa solna,
- naśladowanie np. wałkowania ciasta, granie na pianinie,
- gry manualne, układanki, puzzle, klocki,
- zbieranie rozsypanych drobnych elementów za pomocą paluszków, spinaczy, łyżeczki, pęsety, itp.
To bardzo proszę, wykażcie mi drodzy Rodzice, jakie pracy nie może zadać nauczyciel? Jakiej nie może następnie ocenić, oczywiście z użyciem informacji zwrotnej, służącej dziecku..
W sumie – każdą.
Jedyne czego bardzo mocno bym oczekiwała, to prosta, jasna informacja dla rodziców – co, po co i dlaczego. To rodzice są pierwszymi i najważniejszymi wychowawcami w życiu swojego dziecka. To im należy się pełna informacja o naszych zamierzeniach i możliwość decydowania o czasie, spędzanym po szkolnych zajęciach.
No i jeszcze jedno – coś, co służy nam wszystkim w codziennym życiu. Warto pamiętać, że przepisy, przepisami, zwyczaje, zwyczajami, nawyki, nawykami ale ZDROWY ROZSĄDEK przede wszystkim! Zdrowy rozsądek po stronie nauczyciela – ile zadać tych ćwiczeń z zakresu motoryki małej, jak bardzo powinny być twórcze i rozwijające kreatywność uczniów (zwyczajnie można napisać – ciekawe i użyteczne), możliwe do wykonanie w krótkim czasie i często z zaangażowaniem rodziny ale bez udziwnień typu: parasolka w kolorze pomarańczowym na zajęcia plastyczne, różowy podkoszulek na jutro i praca obowiązków na żółtym brystolu formatu a4 (tak, tak, to przykłady szkolnych zadań na tzw. do domu).
A zdrowy rozsądek po stronie rodzica – zawierzyć profesjonaliście, jakim jest nauczyciel edukacji zintegrowanej. Nie zadał, aby dokuczyć, umęczyć, utrudnić. Zazwyczaj zadał aby wyćwiczyć, utrwalić, usprawnić, umożliwić, wyrównać, kompensować…a jeśli masz rodzicu wątpliwość, brakuje ci informacji, nie rozumiesz celu i sensu owej pracy albo zajmuje dziecku zbyt wiele czasu – wychowawca posłuży swoją wiedzą.
To wymaga tylko od nas dorosłych wspólnego spotkania i rozmowy. Aż tyle i tylko tyle.