Wśród uczniów każdej szkoły coraz częściej dochodzi do aktów cyberprzemocy. To niepokojące zjawisko obserwujemy u coraz młodszych dzieci – stają się oni nie tylko ofiarami cyberprzemocy, ale niestety coraz częściej są jej sprawcami. Bardzo duża grupa przyznaje, że przynajmniej raz była świadkiem agresywnych zachowań w cyberprzestrzeni. Zamiast wyzwisk na korytarzu ośmieszający filmik na Youtube – dręczyciele ze szkół przenieśli swoją aktywność do Internetu. Łatwo nagrać, jak kolega jąka się podczas zdalnej lekcji lub zrobić zrzut ekranu z jego głupią miną. Uczniowie, ale także placówki oświatowe nie do końca radzą sobie z tym zjawiskiem. A to problem wychowawczy i prawny.
Do najczęściej występujących form przemocy w wirtualnej rzeczywistości należą:
- agresja słowna, np. zamieszczanie komentarzy na forach internetowych aby ośmieszyć, sprawić przykrość lub wystraszyć drugiego człowieka,
- upubliczniania upokarzających, ośmieszających, przerobionych zdjęć i filmików,
- zamieszczanie przykrych oszczerczych komentarzy na profilach innych w mediach społecznościowych,
- podszywanie się pod inną osobę z włamaniem na konto,
- szantażowanie, ujawnianie sekretów,
- wykluczanie z grona znajomych w Internecie.
To tylko kilka z wielu – czasami bardzo wyrafinowanych form – stosowania zachowań, uwikłanych w to osób – sprawców, ofiar a także świadków. Pamiętajmy, że cyberdręczenie ma to do siebie, że nie kończy się. Post na temat kolegi wrzucony na forum, na media społecznościowe, czy grupę zamkniętą, krąży potem w sieci. Nawet jeśli grupa jest zamknięta, a dręczonego dziecka na niej nie ma, bo nie zostało zaproszone, to zawsze ktoś mu powie: a wiesz, co o tobie napisali. Czasami mówią to specjalnie, żeby jego cierpienie zwiększyć, bo młodzi dobrze wiedzą, że ofiara wtedy poczuje się podwójnie urażona.
Wszelkie działania szkolne i pozaszkolne często skupiają się tylko na sprawcach i ofiarach, a powinny w znacznej mierze koncentrować się na świadkach. Oni kibicują cyberprzemocowcom i dzięki temu przemoc wzmacniają. Czasem są bierni: zobacz jak Maciek zachował się w czasie lekcji i klikają bez sensu w filmik czy zdjęcie ofiary. Ale bierność jest tutaj współudziałem. Zatem trzeba więc mówić świadkom: zgłaszaj dorosłym, jeśli cokolwiek cię niepokoi, nie oglądaj, nie podawaj dalej.
Jak podają badacze NASK – specjaliści od tej tematyki – zdecydowanie inaczej problem postrzegają rodzice niż dzieci. Te ostanie często doświadczają przemocy, ale tylko 24 % z nich mówi o tym dorosłym – rodzicom czy nauczycielowi. Natomiast 70 % dorosłych deklaruje, że dzieci szukają u nich pomocy. No cóż, wyraźnie nie wiemy, jak często nasi wychowankowie doświadczają owego wykluczania, szantażowania czy innej formy. A jak wskazują badania – konsekwencje szkolnej cyberprzemocy mają swoje skutki długofalowe. Nawet w dorosłym życiu niegdysiejsze ofiary mają zaniżoną samoocenę, brak poczucia własnej wartości a także podatni są na zaburzenia depresyjne, lękowe oraz skutki psychosomatyczne. Niestety zdecydowana większość dzieciaków i młodych ludzi nic z tym nie robi – nie szuka pomocy, wsparcia u dorosłych, nie wszczyna się kroków prawnych – liczy, iż sprawa „przycichnie”.
A może warto pamiętać, iż oprócz moralnej, zwykłej ludzkiej, społecznej odpowiedzialności, za cyberprzemoc grożą też konsekwencje prawne. Ale po te mogą sięgać dorośli czyli muszą mieć wiedzę, o tym czego doświadcza nasze dziecko czy nasz uczeń. I koło się zamyka.
Jeśli nie zaczniemy od budowania relacji opartych na zaufaniu, to wszelkie drogi rozwiązania czy zminimalizowania problemu nie istnieją. A zjawisko narasta – tym bardziej, im bardziej młode pokolenia wkracza w wirtualny świat w każdym obszarze swojego życia.