Dopiero powolutku zaczynamy rozumieć to wszystko, co przydarzyło się nam i naszym uczniom w związku z pandemią, izolacją społeczną oraz edukacją na odległość, a już zawitały do nas nowe, jakże trudne problemy.
W szkole wyraźnie widzimy, że zjawiska typu depresje, lęki, niepokoje i rozchwiane emocje to nie wydumane opowieści ale realne problemy naszych uczniów – niezależnie od ich wieku czy też środowiska. Próbujemy w marę naszych nauczycielskich sił wspierać naszych wychowanków, otaczać ich opieką oraz często rozwijać nad niektórymi wyjątkowy parasol ochronny, aby pomóc przetrwać. Uczymy się rozmawiać o przeżyciach, emocjach; dbamy o integrację, poczucie bezpieczeństwa i dajemy sygnał, iż mogą liczyć na naszą pomoc – choćby w formie wspierającej, empatycznej rozmowy. Dajemy z siebie dużo. Nawet bardzo dużo – często zastępując i edukując rodziców, którzy nie potrafią rozmawiać ze swoimi dziećmi, brakuje czasu lub chęci. Działania wychowawcze nastawione na wsparcie i pomoc uczniom, stają się podstawą funkcjonowania w zasadzie większości nauczycieli na niecodzienną skalę. Dajemy nie tylko z siebie – dajemy siebie, angażując swój wolny czas i zasoby. Ale niestety, niektórzy z nas sami mają własne problemy – przecież pandemia odcisnęła swoje niszczące piętno również na nas – nauczycielach. Wszechobecny stres, poczucie braku równowagi emocjonalnej, zachwiany dobrostan psychiczny, trudne relacje z rodzicami, zmiany zapisów prawa oświatowego powodujące niestabilność zawodową oraz coraz silniej pojawiające się wypalenie – to codzienność wielu pedagogów. I nagle na to wszystko spada jeszcze jedno straszliwe słowo: wojna.
Media w całym kraju pokazują obrazy, których nigdy nie chcielibyśmy oglądać: czołgi, wozy pancerne na ulicach miast, rakiety spadające na zwykłych ludzi i … tłumy, tłumy przerażonych i zmęczonych kobiet z dziećmi uciekającymi od tej straszliwej rzeczywistości w obawie przed utratą życia. I nasi uczniowie – znowu doświadczają czegoś niesamowitego, niezrozumiałego – jak to wojna? Walcząca Ukraina, wróg, najeźdźca, uchodźcy…mają kolegę z Ukrainy, ot siedział z nimi w jednej ławce, tylko na ferie pojechał do babci do podkijowskiej wsi. Znają doskonale ukraińską rodzinę, która mieszka tuż obok, a teraz wszyscy płaczą, bo syn pojechał walczyć…
A jeśli nawet nie znają, to niestety często słuchają rozmów dorosłych – tu trwoga, niemoc miesza się z chęcią pomocy, z niesieniem wsparcia dla tych, co tam na przejściach granicznych. Większość naszych uczniów ogląda w telewizji sceny drastyczne, ale rzeczywiście rozgrywające się tu i teraz – tak blisko, że zaczynają się martwić o swoich bliskich. Starsi scrolują Internet, facebooka, wymieniają się informacjami, a lęki, niepokój narasta…Tak jak narasta u nas wszystkich. Z niedowierzaniem patrzymy na wszystkie te dramatyczne wydarzenia – to w końcu XXI wiek, to Europa, cywilizacja…
Jak w tej rzeczywistości się zachowywać mają rodzice i nauczyciele? Rozmawiać, wyjaśniać, przekierowywać emocje czy nie dotykać tematu? Jak odpowiadać, gdy padają konkretne i trudne pytania o wojnę, wroga, przemoc, strach i zabijanie? Zapewne w miarę możliwości ograniczać dostęp do drastycznych informacji, ale uciec od tematu nie wolno. Uczniowie – w zależności od wieku – sami zagadną, jeśli poczują, że mogą pytać. Warto skupić się na tu i teraz, nie bać się odpowiedzi, że i my się boimy, że i my nie wiemy wszystkiego, ale ze wszelkich sił zapewnimy bezpieczeństwo. Jeśli nas nauczycieli stać na taką rozmowę – rozmawiajmy. Jeśli brakuje sił i umiejętności – to nic złego; doświadczyliśmy ostatnio tylu trudnych emocji, że nie każdy jest w stanie to udźwignąć. Ale w takiej sytuacji nie pozwólmy, by dzieci zostały z problemem same – postarajmy się o spotkania z pedagogiem szkolnym, psychologiem, a może wolontariuszem z organizacji pozarządowej, który jest lepiej przygotowany aby poradzić sobie z tematem. Poszukajmy spotkań online, materiałów przygotowanych przez różnorodne fundacje i stowarzyszenia; stwórzmy sieć współpracy – może świetnie takie zajęcia poprowadzi historyk, a może pracownik poradni psychologiczno-pedagogicznej.
Zadbajmy o samopoczucie naszych uczniów, dbając o codzienne rytuały, pokazując pozytywy, bawiąc się i ucząc, nie koncentrując się na tym co tragiczne i niezależne od nas. Żeby to dobrze wybrzmiało – nie chodzi o to, aby nie zauważać, co się dzieje, nie reagować, nie udzielać pomocy, ale o to, aby ta dramatyczna rzeczywistość nie stała się osią, wokół której funkcjonują nasi uczniowie.