Jeszcze większość z nas nie potrafi rozpoznać bezmiaru problemów i cierpień, jakich doświadczają nasi uczniowie w związku ze skutkami pandemii, a już pojawia się kolejna grupa dzieci – uczniów w różnym wieku, z przeżyciami, jakich zupełnie nie znamy i nie wyobrażamy sobie. Nawet jeśli część z nas pamięta wspomnienia dziadków czy rodziców z czasów wojny, to nie doświadczyła tego osobiście – wszystko zna jedynie z opowieści.
A do szkół już zawitali uczniowie z Ukrainy, dla których wojna to nie film, to nie kartka z podręcznika historii czy opowieści starszych ludzi. To coś, czego doświadczyli, co stało się ich bezpośrednim udziałem.
W pierwszych dniach docierali uchodźcy, trafiając często z góry do upatrzonych miejsc, rodziny, przyjaciół, znajomych. Oni słyszeli w ukraińskich mediach o wojnie, żegnali się z ojcem czy bratem, może trudy drogi, tłumu i groźne opowieści były ich udziałem. Jednak czym dłużej trwa konflikt, tym częściej przybywać będą dzieciaki mocno okaleczone psychiczne, dla których być może noce spędzone w schronie, widok rannych, grzmot rakiet i rozsypujących się budynków to nie fikcja. To namacalna rzeczywistość. I zapewne wśród takich uczniów trafią się ci, którzy doświadczyli zderzenia ze śmiercią – bliskich lub zupełnie obcych osób.
W takiej sytuacji dotąd stabilny, często dość przewidywalny i poukładany świat rozpada się, dziecko traci najważniejsze źródła oparcia i poczucie bezpieczeństwa. Inni członkowie rodziny – często samotne matki, przytłoczeni sytuacją, często nie potrafią lub nie są w stanie zapewnić mu potrzebnego wsparcia. Kobiety martwią się o swoje rodziny pozostawione w kraju, martwią się o swój los tu i teraz i dlatego nie stanowią oparcia, jakim powinny być dla swoich dzieci. I tu znowu winni wkroczyć odpowiedzialni dorośli. Wkraczają wolontariusze, ludzie dobrej woli a w szkole nauczyciele. Niestety, wielu zupełnie nie czuje się do tego przygotowanym, nie wie czy i jak rozmawiać z dziećmi uchodźcami. Ale innego wyjścia nie ma. Tylko otwarta, pełna życzliwej akceptacji postawa może w tej sytuacji zapewnić namiastkę bezpieczeństwa i stabilizacji. Warto rozmawiać lub trwać we współczującym milczeniu; warto pytać lub życzliwie czekać na chęć do rozmowy; warto słuchać, jeśli zechcą mówić.
To, że uczniowie mogą komuś opowiedzieć o swoim bólu i po prostu doświadczyć wspólnoty w jego przeżywaniu, jest nieocenione. Uzewnętrznione emocje łagodnieją, dziecko ponadto otrzymuje doświadczenie, że nie jest w ich przeżywaniu odosobnione, że smutek, żal i złość są w traumatycznych sytuacjach czymś naturalnym. Dla dzieci ważna jest nieoceniająca postawa dorosłych, sygnał, że nie muszą od razu być pogodzone z sytuacją, że mogą płakać. Podczas rozmów dzieci zadają oczywiście trudne pytania – dlaczego jest wojna, po co uciekają, jak długo to wszystko będzie trwać, kiedy wrócą do domu? Nie ma jednoznacznych wytycznych, jak na nie odpowiadać, musimy uwzględniać wiek i indywidualną wrażliwość uczniów. W rozmowie nie warto udawać wszechwiedzących i zapewniać ogólnie, że „dobrze będzie”. Trzeba raczej skupić się za wszelką cenę na tu i teraz: tu jest bezpiecznie, tu nie stanie ci się nic złego; teraz jest spokojnie. Rozmowa ma służyć przede wszystkim dzieciom, nie warto więc zmuszać ich do zwierzeń czy otwartości. Jeżeli uczniowie nie chcą o czymś rozmawiać, należy to uszanować.
Warto też pamiętać, że nie zawsze to, co mówi druga osoba, da się zrozumieć. Nie należy nieszczerze okazywać zrozumienia, bo dziecko, które cierpi, najpewniej odczuje fałsz i poczuje się jeszcze gorzej. Jeżeli jednak przeżyłeś Nauczycielu kiedyś coś podobnego, możesz powiedzieć „rozumiem, że musisz bardzo cierpieć”. Jeśli głęboko współczujesz drugiej osobie, ale kompletnie nie rozumiesz, co przeżywa, powiedz „mogę sobie tylko wyobrażać, nie wiem, jak to jest, ale jestem przy Tobie”. Uważaj z samym słowem „rozumiem”. Drugiego człowieka nie da się zrozumieć w pełni i nie warto rzucać tego słowa na wiatr.
Czasami pomaga po prostu bycie razem z uczniami. Oczywiście dorosły może pokazywać, że on także cierpi. To dla uczniów ważne – móc zobaczyć, w jaki sposób ktoś starszy i bardziej doświadczony radzi sobie z emocjami bardzo przecież trudnymi. Nauczyciel nie powinien jednak swoimi przeżyciami dzieci obarczać, ani tym bardziej dzielić się z nim informacjami przeznaczonymi tylko dla innych dorosłych. Dzieciaki teraz potrzebują informacji, że dorośli kontrolują sytuację.
Ale w każdym kontakcie warto nastawić się na uważną obserwację ucznia. Jeśli coś nas niepokoi, warto skonsultować się z psychologiem czy pedagogiem. Warto także rozmawiać z innymi i wspierać się wzajemnie w pomaganiu. Bo ono też nas męczy i wymaga od nas mnóstwo siły i pozytywnych emocji. A tych ostatnio kadrze pedagogicznej coraz częściej brakuje…