Jak często ci z nas, którzy posiadają dzieci, zastanawiają się nad swoją rolą w ich życiu? Czy myślimy o tym, jakim jestem rodzicem? Jak kształtuję swoje dziecko? W jakie wartości chciałbym je wyposażyć? Czy zdajemy sobie sprawę, iż dzieciństwo może dawać solidny fundament do udanego życia lub wprost przeciwnie?
Zdarza się coraz częściej, że krytykujemy nauczycieli, którzy – naszym zdaniem – niewłaściwie się zachowali, nie zareagowali lub ich słowa nie były odpowiednie. Czy podobną refleksję kierujemy do siebie jako rodziców?
Nauczyciele są w zdecydowanie lepszej sytuacji – posiadają odpowiednie przygotowanie, specjalistyczną wiedzę z psychologii, dydaktyki – z „obsługi dziecka” a mimo to popełniają błędy. Co z nami rodzicami? Szkoły niestety nie uczą, jak być dobrym rodzicem, jak spełniać swoją rolę właściwie? A zresztą co to znaczy „właściwie”?
Naukowcy wyróżniają pięć najważniejszych dla rozwoju dziecka typów postaw rodzicielskich. Pozytywne – akceptacja i autonomia – dają dziecku poczucie, że jest kochane takim, jakim jest, z jego wadami i zaletami. Dziecko jest chwalone i mobilizowane do podejmowania wyzwań, ma poczucie niezależności, ale i bezpieczeństwa. Negatywne postawy – nadmierne wymagania i ochranianie oraz niekonsekwencja – sprawiają, że kontrola zastępuje zaufanie, a lęk przed rodzicem bliskość. Prowadzi to do rozluźnienia więzi rodzinnych i trudności przystosowawczych, a w konsekwencji do zaburzenia naturalnych procesów rozwoju młodego człowieka.
Wyniki badania postaw rodzicielskich „Rodzice 2022” przeprowadzonych na zlecenie Rzecznika Praw Dziecka, pokazują, że 39% matek i ojców akceptuje swoje dzieci takimi, jakimi są, tworząc dobry klimat do wzmacniania wzajemnych uczuć, ucząc dzieci ufności do ludzi i świata, a także zachęcając je do nawiązywania otwartych i spontanicznych pozytywnych relacji. Problemy z akceptacją wykazuje 24% rodziców i częściej dotykają one córek niż synów.
Niemal 1/4 rodziców nie daje dziecku autonomii i nadmiernie je kontroluje. Połowa rodziców uzyskuje wynik przeciętny, a 27% daje dziecku dużą swobodę. Kontrolującym rodzicem częściej są ojcowie niż matki. Nie zaobserwowano tu istotnych różnic w podejściu rodziców do synów i córek.
Niekonsekwencją w postępowaniu z dzieckiem – zachowanie wobec dziecka zależy od zmienności nastrojów rodzica czy jego sytuacji osobistej lub zawodowej – cechuje się 29% badanych, zaś 34% przejawia postawę pożądaną. Postawa pożądana występuje częściej wśród rodziców młodzieży ze szkół ponadpodstawowych. Odsetek niekonsekwentnych rodziców jest podobny wśród ojców i matek, a taka postawa przejawiana jest w równym stopniu wobec córek i synów.
Postawę nadmiernie ochraniającą, pozbawiającą dziecko poczucia niezależności i wiary w siebie, przejawia 29% rodziców, zaś 31% zachowuje się wobec dzieci w sposób właściwy. Postawa nadmiernej ochrony rośnie wraz z wiekiem dziecka, co może być związane z trudnością zrozumienia dorastania i usamodzielniania się dzieci. Właściwą postawę częściej przejawiają matki, nie ma natomiast znaczących różnic w postawie wobec synów i córek.
Z badań wynika, że aż 28% rodziców stawia swoim dzieciom nadmierne wymagania, nie rozumiejąc ich potrzeb i realnych możliwości. Poprawne postawy w tym zakresie wykazuje 30% badanych. Nadmierne wymagania stawiane są częściej dzieciom młodszym i chłopcom. Postawę właściwą częściej prezentują matki, u ojców przeważa wynik przeciętny.
Ojcowie częściej niż matki nie potrafią w pełni zaakceptować swoich dzieci takimi, jakimi są, zbyt wiele od nich wymagając i odmawiając im autonomii. Pouczanie, pokazywanie, kto rządzi w domu, są ciągle zbyt często środkiem wychowawczym, który zastępuje rozmowy, tłumaczenie i próby zrozumienia problemów.
Badania to konkretne liczby, dające niezbyt optymistyczny obraz. Co jednak zrobić, aby postawy rodzicielskie były zdecydowanie bardziej sprzyjające rozwojowi młodego człowieka? Chyba czas zapisać rodziców do szkoły! Szkoły specjalnej, niezwykle ważnej i niezbędnej – uczącej akceptacji, tolerancji, otwartości na swoje dziecko, niezależnie od popełnianych przez nie błędów. Szkoły, która pokaże, jakie znaczenie ma konsekwentna postawa jednego rodzica ale też konsekwentne współdziałanie ich obojga, niezależnie od tego, w jakich relacjach sami ze sobą funkcjonują. Szkoły, która będzie uczyła mądrej miłości, nieoznaczającej pełnej niekontrolowanej wolności, ale miłości stawiającej granice.
Czy taka szkoła jest możliwa? Bo że jest potrzebna, to oczywiste. Kto i jak ma ją prowadzić? Może to kolejne zadanie dla szkół i innych „około oświatowych” instytucji, aby upowszechniać takie inicjatywy jak szkoła dla rodziców czy kursy doskonalące umiejętności i wiedzę potrzebną rodzicom w wychowaniu swoich dzieci.
Jeśli to zadanie zostanie zrealizowane dobrze, to i szkolnych kłopotów z młodymi ludźmi będzie mniej.