Niektórzy z naszych Czytelników zapewne pamiętają przedmiot w szkolnym planie lekcji o nazwie zajęcia praktyczno-techniczne. Robiliśmy na drutach i szydełku szaliki i czapki, cięliśmy listewki i deseczki, aby zrobić karmniki, przyszywaliśmy guziki, lutowaliśmy druciki; po drodze było sadzenie kwiatków, wymiana żarówki, przygotowanie kanapek, sałatek wraz z zastawieniem stołu do posiłku. I wiele innych zajęć, zupełnie zwykłych, które kształciły praktyczne umiejętności manualne, ćwiczyły zręczność, dokładność, staranność wykonania ale też uczyły pracy zespołowej, rozwiązywania problemów, przekładania teorii na praktykę. Szkolne pracownie wyposażone były w różnorodne narzędzia i sprzęty.
Wraz z kolejnymi reformami szkolnictwa zajęcia te stały się mocno teoretyczne – z podręcznikiem i zeszytem ćwiczeń zamiast maszyny do szycia, zestawu naczyń, noża i kuchenki.
I jak to się przełożyło na umiejętności naszych uczniów? Otóż wyraźnie widać, iż pokolenie cyfrowych tubylców, które bez problemu znajdzie przepis i fotografię sałatki warzywnej, takiej sałatki przygotować nie potrafi. Bo wymaga to przygotowania listy zakupów (planowanie, liczenie), przygotowanie warzyw (mycie, oczyszczanie), pokrojenie (posługiwanie się nożem), doprawienie (znajomość przypraw) i ostatecznie estetyczne podanie.
Co takiego się wydarzyło, że zwykłe czynności, które większość z nas, dorosłych robi niemalże codziennie są wyzwaniem dla dzieci? Zacznijmy od wychowania w domu rodzinnym – wygląda to różnie, bo nie ma jednolitego wzorca, ale znaczna część rodziców uznaje, ze podstawowym obowiązkiem dziecka jest nauka. A to pożera zdecydowaną większość czasu i nie ma się co oszukiwać – również energii. Zatem dzieci mobilizowane przez dorosłych do lepszych średnich, pasków na świadectwie, wysokich wyników z egzaminów, są „zwalnianie” z podstawowych obowiązków domowych. Wyrastają pokolenia, które potrzebują obsługi do zapięcia kurtki, zasznurowania butów, zrobienia kanapki czy prostego posiłku. Oczywiście nie wspominamy o tak „skomplikowanych” czynnościach jak obsługa pralki, zwykłego odkurzacza, mopa czy przyszycie brakującego guzika!
Zatem to nie jest tak, że brak jednego szkolnego przedmiotu zaszkodził w nabywaniu podstawowych umiejętności samoobsługowych, potrzebnych w codziennym samodzielnym życiu. Ale też niestety nie pomógł.
Warto tu jeszcze wspomnieć, że braki w zakresie praktycznych codziennych umiejętność przekładają się na osiągniecia szkolne. Dzieci w wielu wczesnoszkolnym miewają problemy z trzymaniem nożyczek i wycinaniem kształtów; nie potrafią rozplanować rysunku na kartce; nie „dogadują się” z rówieśnikami nawet w rozwiązywaniu prostych problemów. Starsze nie potrafią zaplanować pracy, nie działają zgodnie z instrukcją, której nie umieją przełożyć na konkretne czynności; nie zarządzają swoim czasem, są niesamodzielne i na każdym kroku oczekują wyręczenia lub rozwiązania problemu za nich. To zapewne uogólnienie, ponieważ jak to zwykle w takich sytuacjach są chwalebne wyjątki. Ale…no właśnie!
Jednak obecnie coraz więcej dorosłych – nauczycieli, rodziców – dostrzega owe braki w praktycznych umiejętnościach, zdając sobie sprawę, że może sztuczna inteligencja wygeneruje fotografię pięknej, wielowarstwowej kanapki, ale pewnie jeszcze długo, nie poda jej do zjedzenia. Stąd pojawiają się w wielu placówkach – szkołach, domach kultury, organizacjach lokalnych – zajęcia z gotowania, szycia, szydełkowania, naprawy prostych sprzętów, wytwarzania własnych mebli czy ich odnowy – adresowane również do dzieci. Wiele szkół wyposaża sale w sprzęty kuchenne, aby dzieciaki uczyły się przygotowania posiłku, sprzątania po sobie warsztatu pracy, działania z innymi. Rozumiemy, że proste przygotowanie samodzielne kanapki przekładać się będzie na samodzielność życiową, ale też na te upragnione wyższe efekty dydaktyczne. To zdecydowanie dobry kierunek! Wspólna praca manualna, połączona z ruchem, współdecydowaniem, współdziałaniem rozwija kompetencje kluczowe. A ile przy tym radości, emocji, zaangażowania. Szczególnie wtedy, gdy efekty powstają na naszych oczach i przyjmują konkretny kształt: przysłowiowy karmnik czy surówka.
Warto o tym pamiętać, wyręczając swoją pociechę w wyniesieniu śmieci, zrobieniu zakupów czy też pomocy w przygotowaniu posiłku dla całej rodziny.