Jesteśmy na półmetkowym odpoczynku – ferie mamy już za sobą, jesteśmy w trakcie lub tuż przed sobą. Tak więc wypoczywamy – my nauczyciele i nasi uczniowie. Jeśli niekoniecznie w modnym kurorcie szusujemy na nartach czy opalamy się w ciepłym klimacie (no cóż, nauczycielskie wynagrodzenia), to przynajmniej w spokoju, we własnych ścianach – z filmem, książką, muzyką lub ciszą…co kto woli.
W zawiązku z tym, dziś proponujemy pomyśleć o sobie i swoich zasobach na kolejne półrocze, w którym dając z siebie dużo w pracy zawodowej, nie spalimy się w poczucie braku równowagi, przepracowania i bezsilności w starciu z trudną rzeczywistością. I tu nam przychodzi z pomocą niezwykle ciekawa koncepcja, która staje się bardzo modna ostatnimi czasy. Mowa o resilience spolszczona do kreślenia rezyliencja.
Słowo pochodzi z łaciny i oznacza „odbić się”, „odskoczyć”, chociaż przyszło do nas z języka angielskiego i zapożyczone z fizyki, gdzie oznacza wysoką elastyczność lub sprężystość materiałów odpornych na odkształcenie. Wśród polskich badaczy brakuje jednomyślności co do stosowanej terminologii i resilience bywa tłumaczone jako: odporność psychiczna, odporność na zranienie, sprężystość psychiczna, prężność czy rezyliencja. Można powiedzieć, że to odporność psychiczna i zdolność do regeneracji i odzyskiwania sił po urazie psychicznym. Jest to także proces, który obejmuje przystosowanie się do specyficznych warunków i radzenie sobie z życiem poza swoją strefą komfortu. Rezyliencja wpływa na samopoczucie i zapewnia poczucie bezpieczeństwa. Buduje także pewność siebie danego człowieka i sprawia, że we właściwy sposób reaguje na stres czy traumę. Często rezyliencję rozumie się także jako potencjał, który może być odkrywany niezależnie od wieku. I już te określenia, wskazują, że posiadanie takiej cechy (a może kompetencji) oznaczać może sukces w codziennym życiu. Jakże bowiem potrzebna nam jest owa odporność na tempo, niezwykłość, niepewność, tego, co zdarza się nam w wymiarze jednostkowym i społecznym każdego dnia.
Wbrew temu co myślimy, owa koncepcja jest zakorzeniona w badaniach już od lat czterdziestych i pięćdziesiątych. W tym bowiem czasie zaczęto dostrzegać, że losy osób cierpiących z powodu schizofrenii nie zawsze układają się tak niepomyślnie, jak można by się tego spodziewać zważywszy na symptomy i przebieg tej choroby. Badacze analizując historie życia tych osób doszli do wniosku, że pacjenci, którzy nie doświadczyli w swoim życiu długotrwałych problemów i stresu, w porównaniu do tych, którzy przeżywali takie trudności, lepiej radzili sobie w okresach remisji choroby (podejmowali pracę, zakładali rodziny). Odkrycia te w latach późniejszych zainspirowały do przeprowadzenia badań, którymi objęto dzieci dorastające w trudnych (niekiedy skrajnie) warunkach. Stały się one początkiem nowego nurtu w myśleniu o czynnikach i mechanizmach sprzyjających pozytywnemu rozwojowi dzieci i młodzieży doświadczających niepomyślności losu, co oczywiście przekłada się również na dorosłych.
Najnowsze badania analizują zjawisko rezyliencji nie tylko w odniesieniu do ludzi w wymiarze jednostkowym. To także teorie odnoszące się do koncepcji zmian w strukturach społecznych, zabudowie miejskiej czy zmianach klimatycznych.
Po co nam jest potrzebna owa modna resiliance? Badacze twierdzą, że ludzie „wyposażeni” w owe kompetencje/ cechy zdecydowanie lepiej potrafią przeciwdziałać zaburzeniom powiązanym ze stresem lub ich nawrotom, takimi jak depresja, zaburzenia lękowe czy zaburzenie stresowe pourazowe. Pełniej i szybciej dochodzą do siebie po stresujących sytuacjach i zaburzeniach z nim związanych. A ponadto polepszają sprawność umysłową i skuteczniej działają w różnych obszarach życia.
Nas jednak dziś w tym tekście intryguje odpowiedź na jedno zasadnicze pytanie. Skoro rezyliencja jest takim oczekiwanym – by nie powiedzieć pożądanym – stanem funkcjonowania w zetknięciu z rzeczywistością, to jak ją osiągnąć? Czy można jej się nauczyć, czy ją wykształcić? To inaczej przeformułowane pytanie, które nurtuje wielu z nas, gdy spotykamy się z przeciwnościami losu: skąd brać wewnętrzną siłę do życia, do pokonywania trudności?
Ha, gdybyśmy posiadali odpowiedź jednoznaczną i prosta, pewnie bylibyśmy bogatymi ludźmi, sprzedając receptę na spokój, pewność siebie, umiejętność stawiania czoła trudnym sytuacjom, jakie zdarzają się każdemu z nas. Niestety, ilość badań i publikacji wskazuje, że nie jest to takie proste. Ale wszyscy zgadzają się co do jednego: możemy rozwijać swoje siły wewnętrzne i wpływać na kształtowanie swojego losu. Naukowcy z nurtu neuronauk wyróżniają trzy podstawowe potrzeby człowieka – bezpieczeństwo, więź oraz satysfakcję – oraz cztery możliwe sposoby ich zaspokajania. Daje to w rezultacie 12 sił wewnętrznych, które można rozwijać przy pomocy odpowiednich ćwiczeń. Zatem – w wielkim uproszczeniu – dbałość o bezpieczeństwo ( w różnych wymiarach), więzi z innymi ludźmi i umiejętność odczuwania satysfakcji z różnych działań, mogą nas przybliżyć do osiągania staniu rezyliencji.
Nie będziemy naszych Czytelników wprowadzać w zestawy ćwiczeń. Przypomnimy jednak, że warto wykorzystać ten wolny, feryjny czas na zadbanie o siebie, w każdy możliwy sposób: ćwiczenia prowadzące do rezyliencji – również!