Nauczyciel to zawód, któremu stawia się obecnie wysokie wymagania. Samo nauczanie stanowi niewielki ułamek zadań, jakie formułuje się – mniej czy bardzie oficjalnie – od pedagogów. Podejście indywidualne do każdego ucznia – niezależnie od posiadanych zasobów, możliwości, dysfunkcji czy niepełnosprawności. Oczekuje się, iż zareaguje zawsze wtedy, kiedy będzie taka potrzeba – czy to w obliczu agresywnego zachowania rówieśników czy też objawów zaburzeń zdrowia psychicznego ucznia. Powinien być wychowawcą, diagnostą, terapeutą, psychologiem, mediatorem, rozjemcą, powiernikiem, sprawiedliwym sędzią, tutorem i…wyliczeniom nie ma końca. Takie czasy, taka rzeczywistość, iż w osobie nauczyciela te wszystkie role się kumulują i są niezwykle potrzebne. Bez tak różnorodnych obszarów oddziaływań, nauczyciela zastąpi maszyna nauczająca.
Ale praktycy doskonale wiedzą, że nie łatwo na co dzień być omnibusem, który na dodatek zaraża swoich wychowanków pasją, kształtuje ich postawy, pobudza inicjatywę i czyni każdy dzień wartym uważnego przeżycia.
Jest bowiem nauczyciel postacią, która aby te role spełniać mogła jak najpełniej, musi umieć zadbać o siebie – o swój dobrostan emocjonalny. A tego żadne zajęcia na studiach pedagogicznych nie uczą. Czasami coś tam przyszli nauczyciele słyszeli o emisji głosu, ale już o dbaniu o swoje własne zasoby fizyczne i psychiczne … niekoniecznie. A droga do wyczerpania tych zasobów prosta i pochyła, często także krótka, nijak mająca się do lat stażu pedagogicznego. Nazywa się ono wypaleniem zawodowym. Po pierwsze trzeba umieć u siebie rozpoznać oznaki tego zjawiska. Po drugie – chcieć i umieć sięgać po różne sposoby przeciwdziałania i ratowania siebie – czasami w oparciu o pomoc specjalisty, leki i długotrwałą terapię.
Aby temu zjawisku zapobiegać warto pamiętać, iż dbanie o własne zasoby, o wspomniany balans emocjonalny, to zespół prostych czynności, które bez żadnej recepty może stosować każdy.
Jedną z najważniejszych umiejętności jest refleksyjne podejście do rzeczywistości. Z takiej refleksyjnej postawy wypływa nasza harmonia wewnętrzna. Uczymy się być bardziej świadomi tego, jak reagujemy na określone sytuacje i próbujemy radzić sobie z naszymi negatywnymi emocjami, choć oczywiście czasami może to okazać się dla nas bardzo trudne. Problemy nie znikną, ale popatrzenie na nie z innej perspektywy to już niemały sukces.
Aby to osiągnąć, zastanówmy się, co powoduje u nas dyskomfort i zadajmy sobie następujące pytanie: co bym powiedział przyjacielowi, gdyby zwierzył mi się z takiego samego problemu? W ten sposób możemy zdać sobie sprawę, jak zareagowalibyśmy, gdyby to nie nam przytrafiła się dana sytuacja. Możemy stosować wizualizacje, wyobrażając sobie z najdrobniejszymi detalami, jak wyglądałaby sytuacja, jak byśmy zareagowali, jakie konsekwencje byłyby z zastosowania różnych rozwiązań.
Warto też pomagać swojemu umysłowi uporać się z emocjami. W tym celu odnajdź na swojej sylwetce obszary umiejscowienia emocji w ciele. Pooglądaj swoje emocje, ponazywaj jak najwięcej z nich. Nazwanie odczuć płynących z ciała pomaga umysłowi uporać się z trudnymi doznaniami takimi jak: niepokój, dyskomfort, napięcie, narastający lęk. Pamiętaj także, że oddech to życie. Sposób naszego oddychania związany z naszymi emocjami i odczuciami – nie przywiązujemy do niego wagi, tak jest naturalny i nieuświadamiany. A jednak oddech zawsze odzwierciedla to co dzieje się w naszym umyśle. Mechanizm też można odwrócić i za pomocą świadomego oddechu relaksować lub motywować ciało i umysł.
Kolejna rada jest oczywista, a jednak…Zadbaj o swoje ciało. To ono ci mówi, o tym, co przeżywa twój umysł – nie forsuj go, dbaj i jak każdy dobry mechanizm „oliw” i poddawaj konserwacji, a także od czasu do czasu oddaj w ręce specjalisty na przegląd – niczym auto do warsztatu. Poświęć mu codziennie kilkanaście choćby minut uwagi – to nie tylko sport, ćwiczenia, relaks ale też świadomy, właściwy wypoczynek, przyjemny czas spędzony z książką, muzyką czy w gronie najbliższych życzliwych osób.
Warto też pamiętać, że czasami musimy iść na kompromisy – czy to dotyczy pracy, czy też spraw domowo-rodzinnych. Nie warto walczyć i rywalizować ze wszystkimi o wszystko – czasami połowiczne rozwiązania są także dobre. Ale trzeba samemu dać sobie na nie zgodę. Dopuścić bycie nieidealnym pracownikiem, rodzicem, sąsiadem, dzieckiem. Być dla siebie łagodnym.
To jedna z dróg prowadząca do balansu emocjonalnego. Czym bardziej zadbamy o siebie, tym łatwiej pozwolimy sobie na pełnienie różnych ról, najlepiej jak potrafimy w danej sytuacji, na bycie wystarczająco dobrym. I może wtedy łatwiej pogodzimy bycie wychowawcą, diagnostą, terapeutą, pedagogiem i kim tam jeszcze potrzeba.