You are currently viewing Jak nie żyć w „niedoczasie”?

Jak nie żyć w „niedoczasie”?

  • Post category:Artykuły

     Po urlopowym okresie, w którym czas, punktualność, życie z zegarkiem i terminarzem w ręku nie miał wielkiego znaczenia, przychodzi odmiana. Ostatnie dni sierpnia dla nauczycieli stanowią przedsmak tego, co zacznie się wraz z nadejściem września. Próbujemy w te same 24 godziny włożyć liczne obowiązki rodzinno-domowe oraz zawodowe. Te drugie to – niestety –  często nie ograniczające się do jednej placówki i pobliskiej miejscowości. Wielu nauczycieli pracuje w dwóch- trzech szkołach a dojazd do pracy i z powrotem zajmuje niemało czasu.

Jak sobie radzić z organizacją doby, tak, by na wszystko to co niezbędne i ważne z wielu punktów widzenia, znalazł się adekwatny  do realizacji czas.  Mówiąc językiem naukowców i badaczy zjawiska oraz licznych trenerów – chodzi o zarządzanie czasem lub o zarządzanie sobą w czasie. Dlaczego warto pracować nad taką umiejętnością? Bo jest niezbędna, pozwala bez nadmiaru stresu wykonywać terminowo zadania, planować dzień, tydzień i lata. Pozwala żyć we własnym tempie, bez poczucia straconego czasu.

Że jest dobrem bezcennym wiemy – nie można go kupić, zmagazynować, odłożyć, wrócić do tego, który już upłynął… Zatem warto go wykorzystać racjonalnie. Jak każda umiejętność, którą chcemy nabyć, zarządzanie czasem wymaga treningu i pilnowania podstawowych zasad. Wdrażanie ich – szczególnie na początku – wydaje się trudne i wymaga – no właśnie –  czasu, ale w ostatecznym rozrachunku pozwala nam ten czas „zaoszczędzić” czyli przeznaczyć na to, co dla nas ważne. Zatem przejdźmy do tych zasad:

Pierwsza to działania pozwalające zaobserwować, gdzie i kiedy ten cenny czas przelatuje nam przez ręce. Przez tydzień zanotuj (to ważne – zapisywanie) wszystkie swoje aktywności, zadania wraz z czasem, który one zajmują. Następnie przeanalizuj, które z nich dają konkretne efekty, które możesz wykonać inaczej, wydelegować czy z nich zrezygnować, ponieważ są  nieproduktywne.

Zasada druga to tworzenie planów. Najlepiej robić to z terminarzem, tak aby nic nam nie umknęło. Zaplanuj każdy dzień – na to wystarczy kilka minut pod koniec poprzedniego. Ale nigdy nie należy planować szczegółowo całego czasu – zaplanuj go tylko ok. 60%. Zostaw czas na to co nieprzewidywalne (spóźnienie transportu do pracy, złe samopoczucie dziecka z rana, nieterminowe oddanie dokumentacji przez kolegę) ale też na pewną spontaniczność (spacer przez park, zamiast sprintu do autobusu). Pamiętaj, że nie wszystko w twoim planie ma taką samą ważność. Tu można skorzystać z prostego narzędzia, jakim jest słynna formuła Eisenhowera: to co ważne, rzadko bywa pilne, a to co pilne, rzadko bywa ważne.

To kieruje nas do kolejnej zasady – nadawania priorytetu swoim działaniom, wraz z budowaniem celów. Przecież nie żyjesz tylko dla dnia tego tu i teraz. O czymś myślisz, marzysz, chcesz zmienić, osiągnąć. Planuj również te zadania, które do twoich życiowych celów będą cię przybliżać. Może to nowe kompetencje czy kwalifikacje, które pozwolą ci zmienić pracę, a może poszerzenie kręgu znajomych, aby znaleźć przyjaciół lub bliska osobę?

Poświęć też czas na poznanie swojego rytmu dobowego, swego funkcjonowania – kiedy powinieneś planować zadania trudne, ile czasu potrzebujesz na regenerację. Słynny podział na sowy i skowronki musi jeszcze znaleźć potwierdzenie w twoim stanie zdrowia i kondycji psychofizycznej. Żaden skowronek nie będzie produktywny, jeśli ma problemy zdrowotne.

Kolejna zasada jest prosta: asertywność się opłaci i należy jej się nauczyć. Ale warto przypomnieć, iż ograniczenie postawy asertywnej do mówienia „nie” to całkowite wykrzywienie tej postawy.

Następna zasada też jest niesamowicie ważna i niestety, trudna do realizacji. Trzeba nauczyć się delegować zadania, nawet te banalne: przygotowanie śniadania przez drugą osobę, poskładanie prania przez dziecko, czy przygotowanie projektu, planu, programu przez współpracowników. Nie będzie idealnie? Nie będzie po mojemu? No cóż, można uczyć, pokazywać, instruować lub odpuścić ideał.

I ostatnia zasada: walcz z bałaganem – niezależnie od tego, czego dotyczy. W nieuporządkowanych dokumentach papierowych czy w 100 folderach na komputerowym pulpicie trudno odszukać, to co w tym momencie niezbędne. Tak samo w twoim miejscu pracy, ale też w domowym zaciszu. Porządkuj sam, ucz i wymagaj porządku od innych.

 Zapewne, jak kogoś temat zainteresuje, odnajdzie wiele pomocnych narzędzi do planowania czasu.

Dlaczego u progu nowego roku szkolnego o tym przypominamy, wskazując, że  jest to niezwykle przydatna umiejętność? Powód jest prosty. Drodzy Czytelnicy, sami odpowiedzcie sobie na pytanie: jak często mówicie i słyszycie od innych – nie mam czasu! Dlaczego jedni mają czas – w zasadzie na wszystko, czego potrzebują a niektórzy z nas żyją w wiecznym „niedoczasie” – spóźnieni, z poczuciem zabiegania, przemęczenia i chaosu. Ci pierwsi nauczyli się zarządzać czasem. Ci drudzy mają to jeszcze przed sobą. A nowy rok, to nowy początek. Może warto wraz z nowym rokiem, nauczyć się nowych umiejętności?